środa, 28 lipca 2010

Dziękuję i do widzenia


Sobota siedemnastego lipca miała być dniem, kiedy skończona zostanie instalacja nowego pokrycia dachowego. Jednym słowem nowy dach gotowy. Skończone miały być też inne mniejsze projekciki. Obiecałem chłopakom, że jak się wyrobią, to stawiam flaszkę i razem to uczcimy. Udało im się i zakupiłem w specjalnym supermarkecie z produktami dla "cywilizowanych" ludzi, dużą butelkę rumu. Był jednak mały kłopot. Sześciu z moich pracowników, otrzymało kilka tygodni wcześniej wypowiedzenia. Budynek ministerstwa telekomunikacji, przy którym pracowali wcześniej, został przygotowany do następnego etapu prac. Będą one wykonywane przez innego wykonawce i chłopaki po prostu nie mieli więcej pracy. U mnie, pracując przez ostatnie dwa tygodnie, żegnali się z firmą. Czterech Kenijczyków i dwóch Sudańczyków pracowali ciężko, jakby mieli jeszcze nadzieję, iż to im pozwoli zostać. Niestety, takiej możliwości nie było. W sobotę wieczorem, idę z butelką rumu i odpowiednią ilością Coca-Coli do obozu pracowników. Okazuje się, że niewielu z moich ludzi wierzyło, iż spełnię swoją obietnicę i przyjdę do nich uczcić nowy dach i bardziej pożegnać chłopaków, którzy wyjeżdżają do Kenii. Nikt jeszcze czegoś takiego nie zrobił i są mile zaskoczeni. Zaraz dzwonią po brakujących kolegów. Ci, którzy opuszczają moją ekipę i ci co zostają zresztą też, dostają ode mnie dla swych żon i dzieci, fikuśne składane bransoletki. Paski plastiku, obszyte ozdobnym materiałem, po uderzeniu w rękę, zawijają się wokół nadgarstka. Niedowierzanie miesza się z eksplozją wesołości i szczerej wdzięczności. Te bransoletki sprawiły już masę radości biednym dzieciom z okolicznych wiosek i dziękuje państwu Kasprzyckim z firmy "CASPRA", od których dostałem setki takich kolorowych ozdób. Po godzinie spędzonej na rozdawaniu prezentów i witaniu się z dochodzącymi pracownikami, zaczynamy degustacje rumu, którego nikt z chłopaków jeszcze nigdy chyba nie pił. Zaczynają się śmiechy, żarty, ale i momenty refleksji nad zaistniałą sytuacją. Z telefonu leci " Is this love" Marleya, chłopaki wygłaszają ogniste przemówienia o przyjaźni, ludzkiej niedoli, przeznaczeniu. Czasem na budowie się nie idzie z nimi dogadać, a tu proszę, słownictwo, składnia na poziomie co najmniej uniwersyteckim. Cytaty i filozoficzne sformułowania wprawiają mnie w osłupienie. Z kim ja pracowałem? Jeszcze ostatnie uściski, zapisuję numery telefonów w Kenii, aby w razie jak będzie praca dzwonić i uciekam spać. To był długi dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz